środa, 15 lipca 2015

O sile miłości - "Diabełek" Ewa Maria Letki


Bajka 2010
Książka zaczyna się jak niejedna baśń. Małżeństwo bardzo pragnie mieć dzieci, lecz nie jest im dane ich mieć. Pewnego wieczoru, na progu ich domu staje przemoczony do suchej nitki i wyglądający jak kupka nieszczęścia, mały diabełek. Ma zostać tylko na chwilkę, jednak ludziom trudno jest się z nim rozstać. Po jakimś czasie i mężczyzna i kobieta, przyzwyczajają się do niego: do jego nałogowego zbierania różnych przedmiotów (czyli kradzieży), ziania ogniem, gdy jest nerwowy, ale i do tego, że potrzebuje ich czułości – chcą by został z nimi. Wtedy nagle diabełek znika, a zrozpaczeni ludzie wyruszają na poszukiwania. Podróż odmienia ich życie, zwłaszcza, że w końcu trafiają na łąkę pełną małych diabełków, a ich podopieczny okazuje się jeszcze większym łobuzem, niż im się wydawało. Nie martwcie się jednak, wszystko skończyło się dobrze, chociaż ani troszeczkę tak, jak się spodziewaliście.

Zaskakujący zwrot fabuły spowodował, że ja, już dawno wyrosła z grupy docelowej niniejszej czytanki, czyli 5+, czytałam ją z niesłabnącym zainteresowaniem. Oprócz przewrotnego pomysłu (chodzi w końcu o diablątko!!) bardzo spodobało mi się także przesłanie tej bajki. Oczywistym jest, że pokazuje ona moc prawdziwej miłości – takiej akceptującej wady i zalety osoby, którą się ją obdarza - która jest w stanie odmienić rzeczywistość (albo po prostu sprawić, że dzięki zrozumieniu, przestaniemy kogoś postrzegać jako diabła). Doszukałam się tutaj jednak czegoś jeszcze. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że książka ta poniekąd mówi o relacji między rodzicami adopcyjnymi a nowym członkiem rodziny. Adoptowane dziecko często reaguje agresją (diabełek zionie ogniem, gdy ktoś chce go pogłaskać), która jest reakcją obronną przed ewentualnym zranieniem – bo co się stanie jeśli ich pokocham, a oni mnie oddadzą? Z drugiej strony może też nadgorliwie zabiegać o to, by móc z nowymi rodzicami zostać (diabełek sprząta, zmywa naczynia, zastawia stół). Ile to razy także „życzliwe sąsiadki” (zawsze się ktoś taki trafi, gorzej jeśli to ktoś z rodziny) traktują z góry adopcyjne dzieci, bo to - jak się to mówiło w mojej okolicy - „podciepy”. Pokazuje, że trzeba również przygotować się na takie, a nie inne, reakcje ze strony nieprzychylnego środowiska i stale z dzieckiem rozmawiać, o tym, że nie ważne co mówią inni. Poza tym przypomina, że trzeba wiele cierpliwości, by nauczyć się zachowań i przyzwyczajeń tej drugiej strony, i wypracować swoje własne, wspólne. Tak czy siak, to przede wszystkim bardzo mądra książka o sile prawdziwej miłości.

Czego innego jednak można było się spodziewać po autorce? Maria Ewa Letki w 2009 roku otrzymała przecież Medal Polskiej Sekcji IBBY za całokształt twórczości. Jej bajka o małym diabełku, albo raczej całym stadzie takich małych potworków, jest ciepła, zabawna i momentami nieco awanturnicza. Całość dopełniają wspaniałe ilustracje Agnieszki Żelewskiej, z których najczęściej patrzy na nas kudłaty, mały stworek, o bardzo ludzkich, pełnych emocji oczach.

 





Wartości edukacyjne
Wady diabełków, to tak naprawdę wady, które posiada wiele dzieci (i dorosłych także). Cała sztuka polega na tym by zrozumieć, że nikt nie jest idealny, a bliskich kocha się nie tylko za ich zalety, ale także za ich wady. Prawdziwa siła miłości to siła zrozumienia. Ważny dla mnie aspekt bajki to ten, związany z adopcją.
6/6
Koszmarkowatość
Ilustracje nie przerażają, tekst też nie. To co jest najważniejsze dzieje się poza tekstem: między rodzicem a dzieckiem.
1/6
Estetyka
Diabełki mimo iż potrafią się bardzo się złościć i ze złości gryźć lub zionąć ogniem, są bardzo sympatyczne i zabawne.
4/6
Pomysłowość
Trafne połączenie baśni i ludowych podań. Zaskakujący zwrot akcji.
5/6
Inne walory
Proste zdania, nieskomplikowany język.
5/6
Dostosowanie do wieku
Duża czcionka i sporo światła na stronach ułatwi samodzielne czytanie. Świetna lektura dla dziecka, które zaczyna rozumieć powagę i znaczenie relacji społecznych i musi się w nich odnaleźć.
0-7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz