sobota, 20 czerwca 2015

Danse macabre - "Pogrzeby Łucji" Benoit Springer


Taurus Media 2009
Śmierć od zawsze stoi u boku człowieka, ale w pewnym momencie swojej historii, ludzkość zaczęła ten fakt ignorować. W efekcie współczesny człowiek jest pozbawiony doświadczeń i mądrości związanej z kresem istnienia - nie rozumie go, a co za tym idzie boi się. Z pomocą jak zwykle przychodzi literatura, która pomaga otworzyć się tej wewnętrznej przestrzeni człowieka, która odpowiedzialna jest za subtelny proces duchowy związany z: rozstaniem, śmiercią, żałobą i osamotnieniem. I im wcześniej ten proces zaczyna się kształtować tym lepiej. Jadwiga Wais przekonuje nas, że „kłamstwa z miłości” jakie uprawia się względem dzieci na temat śmierci, bardziej potrzebne są tak naprawdę dorosłym, niż maluchom. Powinniśmy więc pozwolić im zmierzyć się z ich wyobrażeniem śmierci, a nie zaszczepiać w nich irracjonalny lęk przed tym czego sami się boimy, a o czym nie chcemy mówić. Zwłaszcza, że lęk przed śmiercią jest „nowym lękiem”, obcym starożytnym kulturom. Jeśli więc podejmiemy walkę z takim „nabytkiem” cywilizacyjnym, mamy szanse wygrać. 

ŚMIERĆ I ŁUCJA

Komiks Pogrzeby Łucji wpisuje się w nurt tantopedagogiki zwanej także pedagogiką śmierci. Obecnie przeżywamy renesans tematyki tanatalnej dla najmłodszych (Oskar i pani Róża – Schmitt; Czy tata płacze? – Kommedal; najsmutniejsza scena wszechczasów w Królu Lwie; do łask wraca ponadczasowy Andersen) i chyba nikt już za bardzo nie tai przed dziećmi prawdziwego zakończenia Małej Syrenki. Umieranie przestaje być tabu. Życie nie jest łatwe, miłe i przyjemne. Ma także swoją ciemną stronę i w dużej mierze od nas zależy w jaki sposób przygotujemy do zderzenia z nią nasze pociechy. Czy zafundujemy im traumatyczny szok – nagle różowe chmurki znikają i dziecko zderza się z twardą skałą, w ogóle na to nie przygotowane – czy postawimy na proces „doświadczania” – stopniowe, przystosowane do możliwości dziecka,  życiowe lekcje, które pozwolą mu na powolne wykształcenie mechanizmów obronnych. Im szybciej przestaniemy się łudzić, że damy radę uchronić dziecko przez całym złem tego świata, tym dla niego lepiej. Bo to o dziecko tutaj chodzi i jego przyszłość, a nie o nasze dobre samopoczucie.

Pogrzeby Łucji to opis etapów wtajemniczenia we wspólnotę małej dziewczynki. Spędzając wakacje we francuskim miasteczku, widzi więcej niż reszta jego mieszkańców. Dla niej nadprzyrodzone miesza się z realnym i namacalnym, jak rytm dnia, światem. Wakacyjna sielanka u dziadka, zostaje przerwana, gdy samobójstwo popełnia jeden z jego znajomych. To budzi ciekawość i dziewczynka zadaje szereg pytań. Ukazuje także, jak trudno dorosłym wytłumaczyć te zjawisko dziecku. I jak zostaje ono poniekąd zmuszone do znalezienia swojego własnego klucza uczuć, z tym związanych, co jest konieczne do jego prawidłowego rozwoju jako jednostki.

Śmierć została przedstawiona przez Springera jako specyficzna para. Wysoki Afroamerykanin-szaman i dziewczynka (?) w całunie, która odbiera kolejnym osobom dusze – origami – i chowa je w tajemniczej skrzynce. Forma w jakiej widzimy tutaj śmierć jest zastanawiająca. Czy w każdym wieku widzimy ją inaczej, ponieważ jej kształt/postać dostosowany jest do możliwości poznawczych osoby, która patrzy? To, że mężczyzna jest nagi niczego nie zmienia, gdyż dziewczynka nie jest jeszcze na etapie fascynacji płcią (i znów to samo: to dorośli w nagości widzą coś zdrożnego). Czy Łucja jako jedyna dostrzega przebłyski innej rzeczywistości, gdyż wciąż jest niewinnym dzieckiem, nieskażonym racjonalizmem? Pamiętam, jak babcia opowiadała mi, że dzieci do pewnego wieku widzą „tamten” świat i jego mieszkańców, ich umysły są jeszcze bowiem otwarte. W tym kontekście, fakty i wizje zawarte w opowieści miałoby sens.

Nasza bohaterka docierając do ostatniego etapu swojego wtajemniczenia, uczestniczy w prawdziwym pogrzebie i staje się mimowolnym świadkiem działania śmierci. Odpowiedzią śmiertelnej pary na jej rozdzierający ból i smutek jest tylko cisza. Poprzez bezpośrednie doświadczenie otrzymuje bardzo ważną lekcję o nieodwracalności zdarzeń. Nie da się błaganiem, prośbą, żalem, przekupstwem ani szantażem ich cofnąć. Autor w ten prosty sposób pokazuje, że złe emocje - rozpacz i gniew - są nieuniknione, stanowią część życia. Podoba mi się to, że potraktował w swoim utworze dziecięcego bohatera bardzo poważnie.

STAROŚĆ I ŚMIERĆ

Wyobrażenie śmierci przez kilkuletnią dziewczynkę nie jest jednak jedynym tematem poruszonym w Pogrzebach Łucji. Po mistrzowsku, w bardzo oszczędnej i skróconej formie, Springer ukazuje nam także relacje międzyludzkie. Sympatie, antypatie, niechęć, tęsknotę... Odnajdujemy tutaj też samotność, która popycha do samobójstwa. Mamy także późną, jesienną miłość, która nie może powstrzymać śmierci. I jest w tym coś okrutnie niesprawiedliwego, a zarazem uczącego pokory, o której człowiek XXI wieku zapomniał. Nie bez powodu główni bohaterowie tego utworu stoją na dwóch krańcach życia – tych którzy czują jej oddech na karku i tych którzy dopiero dowiadują się o jej istnieniu. Kontrast ten uwypukla całą melancholię i dramatyzm oczekiwania.

Świat przedstawiony przez autora obserwujemy z wielu perspektyw. Głównie starszych ludzi. Starość bowiem jest motywem wiodącym tej powieści. Mocniej zarysowanym, dlatego, że o wiele trudniejszym do wyrażenia niż rozmowy z Łucją o śmierci. Starość to osamotnienie (głównie emocjonalne), przerywane incydentalnymi zdarzeniami (odwiedziny syna, wnuczki, wspólny piknik z sąsiadem, rozmowa z sąsiadką). Z planszy na planszę osamotnienie coraz bardziej wyraziste. Bohaterowie czują, że nadchodzi koniec i różnie na to reagują. I tutaj autor zwraca naszą uwagę na kolejna sprawę: to w jaki sposób się żyje, ma ogromny wpływ na to jak się umiera. Jedni sobie w ogóle nie radzą, jak pan Simon. Inni walczą do końca na przekór wszystkiemu, jak wdowa Roserin. Ta ostatnia jest świetnym przykładem na to, jak można godnie się starzeć, nie dać się wtłoczyć w stereotypowe wyobrażenie o staruszkach – dewotkach, moherach, plotkarach. 

To ja umieramy, niewiele różni się od tego , jak żyjemy. To, w jaki sposób przeżywamy własne życie wraz z jego codziennością i odświętnością, z jego katastrofami i zwycięstwami, wzlotami i upadkami, zawiera w sobie również naszą śmierć i umieranie. [Jadwiga Wais]

Springer popłynął pod prąd. W komiksach często widuje się nagie biusty: jędrne, kształtne ze sterczącymi sutkami. On postanowił pokazać nam coś zgoła innego. Piersi wiekowe, pomarszczone, obwisłe, sflaczałe. Nadal jednak spragnione dotyku, bliskości i ciepła. Człowiek w jesieni życia, to nadal człowiek, a nie wyzuta z emocji skorupa. Wystarczył tylko ten jeden rysunek i sugestia, aby otwarła się przed nami jeszcze jedna warstwa utworu. W zderzeniu z nią od razu przypominają się słowa Pinkoli Estes:

Dziewicze tereny naszej planety kurczą się giną, w miarę jak znika zrozumienie naszej własnej wewnętrznej, pierwotnej natury. Nietrudno pojąć, dlaczego stare lasy i stare kobiety nie są uważane za zbyt wielkie bogactwa.

Ani to ładne, nie można się pochwalić, nosić, jako breloczka do kluczy. Niedekoracyjna kobieta nie jest produkcyjna - nie urodzi, ma zużyte organy, nawet jej mięso jest łykowate. Przestaje być użyteczna, zaradna. Staje się marnującą przestrzeń, bezwartościową figurą. Już nie jest surowcem...
Niech przemyśli powyższe słowa każdy, kto z niesmakiem odwrócił wzrok, od tego kadru w komiksie.

OBSERWUJCIE BIEDRONKĘ

Pogrzeby Łucji to wielowymiarowa, głęboka i szczera w swojej prostocie powieść graficzna. Zawarte w niej krótkie, trafne dialogi niosą w sobie spory ładunek emocjonalny. Tak naprawdę jednak kipią od nich i budują atmosferę kolejne rysunki. Wyrazista kreska, mocna jak fundamentalne poruszane przez autora kwestie i nieskomplikowane obrazy, pozwalające wniknąć w świat niewidzialny dla oka. Subtelne, powolne tempo akcji buduje bardzo kameralną historię. Każda z opowieści porusza czytelnika w inny sposób. Mnie szczególnie dotknął los Simona, który został ukryty przed wzrokiem czytelnika: w pokoju, gdy „zabija samotność telewizorem”. U Springera głównie obserwujemy detale, z których składa się życie poszczególnych bohaterów i ich małe rytuały. Nie da się czytać tej powieści bez rozsmakowania się w jej szczegółach, wtedy bowiem nie dostrzeżemy zmiany stosunku Łucji do biedronki, który ma wymiar symboliczny. Komiks dla wszystkich którzy cienią sobie psychologiczne powieści graficzne pozycja obowiązkowa.






Wartości edukacyjne
Nauka przeżywania straty, akceptacja mrocznej strony życia, lekcja o starości; funkcja terapeutyczna; uświadamia dorosłym konieczność rozmów z dziećmi.
6/6
Koszmarkowatość
Uświadomienie sobie nieuchronności i nieodwracalności  śmierci jest traumatyczne w każdym wieku.
6/6
Estetyka
Wyrazista kreska, mocna jak fundamentalne poruszane przez autora kwestie i nieskomplikowane obrazy, pozwalające wniknąć w świat niewidzialny dla oka – pomimo konkretyzacji.
4/6
Pomysłowość
Podobnych historii powstaje w ostatnim czasie coraz więcej, ta wyróżnia się na tle innych pewną fragmentarycznością.
2/6
Inne walory
Cenna pozycja do rozmów na tematy tanatalne.
3/6
Dostosowanie do wieku
Dla tych którzy stoją przed wyzwaniem podjęcia rozmowy z dzieckiem, młodszym rodzeństwem.
15-100 lat


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz