Czy
ludzie mogą mieszkać pod jednym dachem z duchami i nie zwariować? Odpowiedź na
takie trudne pytanie daje nam chociażby historia przyjaznego duszka Kacperka. Początki
na pewno są ciężkie, ale przy odrobinie dobrej woli można przyzwyczaić się do
nawyków i sposobu bycia współlokatorów. Tych żywych i nieznośnie namacalnych,
jak i tych trochę bardziej „magicznych”...
Historia
opowiedziana przez Marcina Przewoźniaka opiera się na znanym motywie. Rodzina
Poświatowskich wprowadza się do starego, pozornie niezamieszkałego dworku.
Pozornie, ponieważ od 212 lat rezyduje tam rodzina Zaświatowskich (z czego
tylko 12 lat za życia). Lokatorzy ci nie zamierzają ustąpić miejsca żadnym
ludziom. Zwłaszcza, że Ci zachowują się karygodnie i ich przytulne gniazdko
zamieniają w naszpikowany technologią bunkier. Początkowo próby wystraszenia
natrętów spełzają na niczym, w końcu jednak Zaświatowscy wspólnymi siłami
zaczynają odnosić pewne sukcesy i zachodzą nowym mieszkańcom za skórę. Gdy
wydaje się, że duchom w końcu udało się znaleźć sposób na wypędzenie
ciepłokrwistych, okazuje się, że ci nie mają wcale zamiaru się poddać i nie
pozostają zjawom dłużni. Tocząca się zajadła wojna mogłaby trwać latami, gdyby
na horyzoncie nie pojawił się wspólny wróg. A co najlepiej zrobić w takiej
sytuacji? Wiadomo: zasiąść do wspólnej kolacji i omówić taktykę.