Już w Cesarstwie Rzymskim działała instytucja
prawna rei vindicatio, której celem
było odzyskiwanie rzeczy i oddawanie ich prawowitym właścicielom. Zapewne także wtedy nikt nie lubił
windykatorów i uważano ich za potwory w ludzkich skórach. Ciekawe jednak czy
ktokolwiek przypuszczał o jakie potwory chodzi? Właśnie ten sekret odkryje
nasza świeżo upieczona, upiorna agentka Nelly Rapp, podczas swojej pierwszej
samodzielnej misji.
Po wakacjach spędzonych na morderczym szkoleniu w Upiornej Akademii, czyli u wujka Hannibala, Nelly musi wrócić do normalnej szkoły, a tutaj wiadomo dzień, jak co dzień: to matma, to zadanie, to szczepionka. Nuda jednak jej nie grozi, szybciutko dostaje bowiem swoją pierwszą sprawę: ma śledzić niejakiego Roberta Steena. Jej zwierzchnicy przypuszczają, że jest on FRANKENSTEINIAKIEM. Stwory te poznaje się po tym, że: zjadają domowe zwierzaki (na szczęście dla Londyna to akurat okazało się nieprawdą), są poskładane z różnych części (policorpus) i brakuje im połączenia między sercem a mózgiem (dlatego są bezduszne i nieczułe). Kilka dni obserwacji i Nelly ma już całkowitą pewność, że windykator Robert jest frankensteiniakiem. Niestety żaden starszy stażem upiorny agent nie może zająć się unieszkodliwieniem stwora, więc i to zadanie przypada w udziale małej Nelly.
Po wakacjach spędzonych na morderczym szkoleniu w Upiornej Akademii, czyli u wujka Hannibala, Nelly musi wrócić do normalnej szkoły, a tutaj wiadomo dzień, jak co dzień: to matma, to zadanie, to szczepionka. Nuda jednak jej nie grozi, szybciutko dostaje bowiem swoją pierwszą sprawę: ma śledzić niejakiego Roberta Steena. Jej zwierzchnicy przypuszczają, że jest on FRANKENSTEINIAKIEM. Stwory te poznaje się po tym, że: zjadają domowe zwierzaki (na szczęście dla Londyna to akurat okazało się nieprawdą), są poskładane z różnych części (policorpus) i brakuje im połączenia między sercem a mózgiem (dlatego są bezduszne i nieczułe). Kilka dni obserwacji i Nelly ma już całkowitą pewność, że windykator Robert jest frankensteiniakiem. Niestety żaden starszy stażem upiorny agent nie może zająć się unieszkodliwieniem stwora, więc i to zadanie przypada w udziale małej Nelly.
Kierując
się zasadą „Trzech S” - Spokój, Sprawdzenie i Spryt - agentka szuka sposobu na
to, by poradzić sobie z dużym i silnym przeciwnikiem. Poznany
wróg okazuje się jednak nie być wcale taki straszny, jak sądziła. Obawy były
gorsze od rzeczywistości. Frankensteiniaki specjalnie separowane przez swoich
twórców od ludzi, mają spore kłopoty z wchodzeniem w społeczne relacje. Na
dokładkę Robert miał pecha, bo ktoś składając go „odwalił fuszerkę” i teraz ma on dwie prawe
stopy. W efekcie, nosząc najzwyczajniejsze na świecie buty do pary, ciągle
odczuwa ból. Dziewczynka dodając dwa do dwóch, tworzy błyskotliwy plan dzięki
któremu życie Roberta – i nie tylko -
całkowicie się zmienia. Oczywiście na plus!!
Po odkryciu, że ktoś jest potworem, najłatwiej byłoby
po prostu wparować do jego domu z widłami i pochodniami. To co najłatwiejsze
nie zawsze jest jednak słuszne. Postępowanie
Nelly uczy nas, że to co obce i inne nie zawsze jest złe. To sam lęk bywa gorszy.
Czasami odrobina dobrej woli i chęć zrozumienia czyichś motywacji, wystarczą, by
okazało się, że pozory – jak to mają w zwyczaju - mylą. W tym konkretnym przypadku nowego znaczenia
nabiera powiedzenie, że trzeba pochodzić w czyichś butach, żeby go zrozumieć.
Martin Widmark wypełnił przygody Nelly ładunkiem
humorystycznym, więc groza z którą mamy do czynienia w serii o upiornej agentce
to taka serwowana z przymrużeniem oka. Świadczą o tym chociażby sytuacje w których
ukazany jest nam potwór: w kąpielówkach na basenie i w gabinecie masażu stóp.
Całość dopełniają nieco karykaturalne ilustracje Christiny Alvner, które
sprawiają, że strachy pojawiające się na kolejnych stronach są dostosowane do
wieku czytelnika. Spokojnie więc możecie zostawić najmłodszych sam na sam z
lekturą.
P.S. Pamiętajcie o fluorescencyjnych elementach
okładki i podczas lektury nie zapomnijcie zgasić na chwilkę światła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz