Czy
piękne miasteczko może być bardzo ponurym miejscem? Najwyraźniej tak, skoro
właśnie w takim mieszka mała Alicja. Urokliwe uliczki i schludne
domki same nie mają szans zrobić dobrego wrażenia, gdy brakuje im
najważniejszego: tętniącej życiem atmosfery. Bynajmniej nie mówimy o miasteczku
wyludnionym. Mieszkają tutaj psy – ale takie, które nie szczekają, można spotkać
i koty – które mruczą tak cichutko, że prawie w ogóle, można nawet wybrać się
na tutejszą imprezę aby posłuchać orkiestry – która nie wydaje z siebie
dźwięków - nikogo to jednak nie dziwi, nawet tutejsze gitary nie mają strun.
Wokoło panuje tak wszechmocna cisza, że chmury upodobały sobie tutejsze niebo,
jako miejsce odpoczynku. A najgorsze, że zmęczeni szeptaniem mieszkańcy
przestali ze sobą rozmawiać. Nikt się tutaj nie uśmiecha, a uczucia, które
powinny zostać wyśpiewane, na zawsze stają się niewyznaną miłością. Do uszu
przypadkowego wędrowca nie dotrze stąd przyjazny gwar - nikt nie śpiewa, nie
nuci, nie nawołuje. Pewnie więc raczej się do miasteczka nawet nie zapuści,
tylko przezornie ominie je szerokim łukiem. Jak się łatwo domyślacie:
przekleństwem tego tajemniczego miejsca jest cisza. W miasteczku obowiązuje
bezwzględny zakaz hałasowania. Niestety nikt nie pamięta jednak skąd się wziął
i dlaczego tak restrykcyjnie trzeba go przestrzegać.
Nie
podoba się to małej Alicji, która jest straaaaasznie upartą dziewczynką.
Uwielbia śpiewać i chciałaby grać na skrzypach najgłośniej jak tylko się da -
wszyscy ją jednak wciąż uciszają. Postanawia więc dać upust
swoim pragnieniom i oddala się od miasteczka. Znajduje grotę w której oddaje
się muzykowaniu i śpiewaniu. Nie mogła wybrać jednak gorszego miejsca! Grota
okazuje się być uchem olbrzyma, na plecach którego wybudowano miasteczko.
Niechcący więc Alicja obudziła koszmarnego głodomora, którego wszyscy się
obawiali (chociaż nie pamiętali, że to o niego chodziło). Pewnie nie musicie
się długo zastanawiać by odgadnąć, co takiego ma on na
początku ochotę zjeść. Jeśli chcecie dowiedzieć się jak dziewczynka sobie
poradziła z olbrzymem i co począł wielkolud Romuald, gdy ta mała uparciucha się
rozchorowała, musicie sięgnąć po tę książeczkę. Mam nadzieję, że się nie
zawiedziecie.
Przesłanie
tej opowiastki jest bardzo ważne i można by je podsumować słowami Helen
Keller: Nie wolno zgadzać się na
pełzanie, gdy czujemy potrzebę latania. Zwłaszcza,
gdy nikt nie potrafi nam wyjaśnić dlaczego mamy pełzać i skąd się wzięły te
nakazy i zakazy, w które się nas próbuje wtłoczyć. Przygoda Alicji pokazuje
nam, że trzeba przełamywać fałszywe granice, które narzucają nam inni, przez
które nie możemy być sobą i poznawać prawdziwego świata. Dzięki niej
przekonujemy się również, że czasami strach ma wielkie oczy, a od ucieczki i
zaniechania, lepsze jest działanie i poszukiwanie rozwiązań. Wbrew temu czego
nauczyliśmy się ze Strasznych
bajek dla niegrzecznych dzieci, potwory jednak mogą się
zmieniać. Tam nie było istotne, że się z nimi zjadło beczkę soli, na końcu i
tak wychodził potwór z potwora a bohater nie miał najmniejszych szans... Tutaj
na szczęście nie taki był olbrzym straszny.
Historia Miasteczka szeptów jest prosta i
dzięki temu wyrazista. W ciekawy sposób i bez zbędnych komplikacji zwraca uwagę
dziecka na problemy z jakimi przychodzi mierzyć się nam w życiu. Jak każda
książka z serii Przygody Małych Marzycieli i ta jest dopracowana w każdym calu,
także wizualnie. Intensywne i żywe barwy przykuwają wzrok, a
zarazem tworzą klimat tajemnicy. Dzięki dosyć specyficznej kresce te fragmenty
opowieści, które mogłyby przyprawić dziecko o ciarki (przebudzenie głodnego
olbrzyma, wielkie oko) mają w sobie pewną miękkość, która ten groźny przekaz
wygładza. Warto zwrócić uwagę na fryzurę dziewczynki - jak dla mnie
zachwycająca - która doskonale obrazuje jej bezkompromisowość. Bohaterowie,
którzy są skupieni na tym by nie hałasować i ze sobą nie rozmawiają, do
perfekcji opanowali wyrażanie emocji za pomocą min. W kliku momentach (gdy
Alicja próbuje łamać zakazy) czytelnik czuje, że oczy i postawa mieszkańców
wręcz „krzyczą”.
Myślę,
że można spróbować popuścić wodze fantazji i w ramach eksperymentu opowiedzieć
dziecku historię Alicji tylko na podstawie ilustracji, bez czytania
książeczki. Można również nakłonić do tego malucha, który ze
swoją nieograniczoną wyobraźnią, na podstawie tej krótkiej opowiastki może
stworzyć wariacje, o których nam się nawet nie śniło.
Autor: Vincent Zabus
Tytuł: Miasteczko szeptów
Tytuł oryginalny: Le Village qui murmurait
Tłumaczenie: Iwona
Badowska
Ilustracje: Renaud Colin
Seria: Przygody Małych
Marzycieli
Wydawnictwo: Wydawnictwo
Siedmioróg
Wydanie: I
Rok wydania: 2015
Oprawa: miękka
Ilość stron: 36
Cena: -
Wartości
edukacyjne
|
Nie
zawsze warto płynąć z prądem, tylko Ci, którzy podążają własnymi drogami
spełniają marzenia.
|
6/6
|
Koszmarkowatość
|
Cała
groza skupia się na kilku ilustracjach, na których straszliwy olbrzym „pokazuje”
jaki jest głodny
|
2/6
|
Estetyka
|
Piękne
nasycone i barwne ilustracje.
|
6/6
|
Pomysłowość
|
Pomysł
bardzo ciekawy i przewortny sposób pokazujący, jak łatwo jest zapomnieć skąd
się wzięły jakieś zasady i, że ślepe hołdowanie im jest zgubne.
|
5/6
|
Inne
walory
|
Duża
czcionka, prosty język.
|
5/6
|
Przystosowanie
do wieku
|
Wydaje
mi się, że dla trzylatka jest tutaj zbyt wiele treści i tekst jest zbyt
złożony. Książeczka trafi bardziej do
dziecka od czterech lat w górę.
|
3-6
lat
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz