niedziela, 13 grudnia 2015

Muzyka łagodzi obyczaje - "Miasteczko szeptów"

Czy piękne miasteczko może być bardzo ponurym miejscem? Najwyraźniej tak, skoro właśnie w takim mieszka mała Alicja. Urokliwe uliczki i schludne domki same nie mają szans zrobić dobrego wrażenia, gdy brakuje im najważniejszego: tętniącej życiem atmosfery. Bynajmniej nie mówimy o miasteczku wyludnionym. Mieszkają tutaj psy – ale takie, które nie szczekają, można spotkać i koty – które mruczą tak cichutko, że prawie w ogóle, można nawet wybrać się na tutejszą imprezę aby posłuchać orkiestry – która nie wydaje z siebie dźwięków - nikogo to jednak nie dziwi, nawet tutejsze gitary nie mają strun. Wokoło panuje tak wszechmocna cisza, że chmury upodobały sobie tutejsze niebo, jako miejsce odpoczynku. A najgorsze, że zmęczeni szeptaniem mieszkańcy przestali ze sobą rozmawiać. Nikt się tutaj nie uśmiecha, a uczucia, które powinny zostać wyśpiewane, na zawsze stają się niewyznaną miłością. Do uszu przypadkowego wędrowca nie dotrze stąd przyjazny gwar - nikt nie śpiewa, nie nuci, nie nawołuje. Pewnie więc raczej się do miasteczka nawet nie zapuści, tylko przezornie ominie je szerokim łukiem. Jak się łatwo domyślacie: przekleństwem tego tajemniczego miejsca jest cisza. W miasteczku obowiązuje bezwzględny zakaz hałasowania. Niestety nikt nie pamięta jednak skąd się wziął i dlaczego tak restrykcyjnie trzeba go przestrzegać. 

Nie podoba się to małej Alicji, która jest straaaaasznie upartą dziewczynką. Uwielbia śpiewać i chciałaby grać na skrzypach najgłośniej jak tylko się da - wszyscy ją jednak wciąż uciszają. Postanawia więc dać upust swoim pragnieniom i oddala się od miasteczka. Znajduje grotę w której oddaje się muzykowaniu i śpiewaniu. Nie mogła wybrać jednak gorszego miejsca! Grota okazuje się być uchem olbrzyma, na plecach którego wybudowano miasteczko. Niechcący więc Alicja obudziła koszmarnego głodomora, którego wszyscy się obawiali (chociaż nie pamiętali, że to o niego chodziło). Pewnie nie musicie się długo zastanawiać by odgadnąć, co takiego ma on na początku ochotę zjeść. Jeśli chcecie dowiedzieć się jak dziewczynka sobie poradziła z olbrzymem i co począł wielkolud Romuald, gdy ta mała uparciucha się rozchorowała, musicie sięgnąć po tę książeczkę. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.

Przesłanie tej opowiastki jest bardzo ważne i można by je podsumować słowami Helen Keller: Nie wolno zgadzać się na pełzanie, gdy czujemy potrzebę lataniaZwłaszcza, gdy nikt nie potrafi nam wyjaśnić dlaczego mamy pełzać i skąd się wzięły te nakazy i zakazy, w które się nas próbuje wtłoczyć. Przygoda Alicji pokazuje nam, że trzeba przełamywać fałszywe granice, które narzucają nam inni, przez które nie możemy być sobą i poznawać prawdziwego świata. Dzięki niej przekonujemy się również, że czasami strach ma wielkie oczy, a od ucieczki i zaniechania, lepsze jest działanie i poszukiwanie rozwiązań. Wbrew temu czego nauczyliśmy się ze Strasznych bajek dla niegrzecznych dzieci,  potwory jednak mogą się zmieniać. Tam nie było istotne, że się z nimi zjadło beczkę soli, na końcu i tak wychodził potwór z potwora a bohater nie miał najmniejszych szans... Tutaj na szczęście nie taki był olbrzym straszny.

Historia Miasteczka szeptów jest prosta i dzięki temu wyrazista. W ciekawy sposób i bez zbędnych komplikacji zwraca uwagę dziecka na problemy z jakimi przychodzi mierzyć się nam w życiu. Jak każda książka z serii Przygody Małych Marzycieli i ta jest dopracowana w każdym calu, także wizualnie. Intensywne i żywe barwy przykuwają wzrok, a zarazem tworzą klimat tajemnicy. Dzięki dosyć specyficznej kresce te fragmenty opowieści, które mogłyby przyprawić dziecko o ciarki (przebudzenie głodnego olbrzyma, wielkie oko) mają w sobie pewną miękkość, która ten groźny przekaz wygładza. Warto zwrócić uwagę na fryzurę dziewczynki - jak dla mnie zachwycająca - która doskonale obrazuje jej bezkompromisowość. Bohaterowie, którzy są skupieni na tym by nie hałasować i ze sobą nie rozmawiają, do perfekcji opanowali wyrażanie emocji za pomocą min. W kliku momentach (gdy Alicja próbuje łamać zakazy) czytelnik czuje, że oczy i postawa mieszkańców wręcz „krzyczą”. 

Myślę, że można spróbować popuścić wodze fantazji i w ramach eksperymentu opowiedzieć dziecku historię Alicji tylko na podstawie ilustracji, bez czytania książeczki. Można również nakłonić do tego malucha, który ze swoją nieograniczoną wyobraźnią, na podstawie tej krótkiej opowiastki może stworzyć wariacje, o których nam się nawet nie śniło.

Autor: Vincent Zabus
Tytuł: Miasteczko szeptów
Tytuł oryginalny: Le Village qui murmurait
Tłumaczenie: Iwona Badowska
Ilustracje: Renaud Colin
Seria: Przygody Małych Marzycieli
Wydawnictwo: Wydawnictwo Siedmioróg
Wydanie: I
Rok wydania: 2015
Oprawa: miękka
Ilość stron: 36
Cena: -

Wartości edukacyjne

Nie zawsze warto płynąć z prądem, tylko Ci, którzy podążają własnymi drogami spełniają marzenia.
6/6
Koszmarkowatość
Cała groza skupia się na kilku ilustracjach, na których straszliwy olbrzym „pokazuje” jaki jest głodny
2/6
Estetyka
Piękne nasycone i barwne ilustracje.
6/6
Pomysłowość


Pomysł bardzo ciekawy i przewortny sposób pokazujący, jak łatwo jest zapomnieć skąd się wzięły jakieś zasady i, że ślepe hołdowanie im jest zgubne.

5/6
Inne walory
Duża czcionka, prosty język.
5/6
Przystosowanie do wieku
Wydaje mi się, że dla trzylatka jest tutaj zbyt wiele treści i tekst jest zbyt złożony.  Książeczka trafi bardziej do dziecka od czterech lat w górę.
3-6 lat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz