poniedziałek, 9 listopada 2015

Nie wszystko zło na co pada deszcz – „Lichotek i czarodzidło”

Do niedawna Lichotek nie miał nikogo bliskiego. Teraz nie dość, że odzyskał rodziców (w sumie to już dwukrotnie), mieszka z nim Niania Flanelcia i Partacz, to jeszcze w jego życiu pojawiła się malutka Matylda. Tak moi drodzy, dobrze przypuszczacie: familia Stubbsów się powiększyła. A jak na rodzinę czarodziejów i mandzideł (zwłaszcza, gdy takie wykąpie się w smoczej krwi) przystało, Matylda nie może być zwyczajnym bobasem. Po prostu nie ma mowy! Wyjątkowość Tylci oczywiście ściągnie na naszych bohaterów sporo kłopotów. Prawdę mówiąc one i tak wyjątkowo do nich lgnęły, więc dziewczynka zmieni tylko ich kaliber.


Gdybyście nie pamiętali, co działo się w dwóch poprzednich częściach przygód Lichotka, to już  wam przypominam, co i jak. Chłopiec jak wiemy pozostaje nadal troszkę na bakier z higieną. Swego czasu niezbyt miłym zapachem zaskarbił sobie miłość Partacza, który nawet, gdy chłopak śmierdzi już dużo mniej, pozostaje mu wierny. Ten specyficzny Lichotkowy sposób bycia, wynika z trudnych warunków w których dorastał. Prawną opiekę miał nad nim bowiem okrutny czarnoKsiężnik Bazyli Deptacz. Szubrawiec nie dbał o chłopca w ogóle i wyżywał się na nim na każdy możliwy sposób. Gdy naszemu bohaterowi, w końcu udało się „zlikwidować” tę wredną kreaturę i uratować rodziców wydawało się, że już nic przykrego nie może go spotkać. Niestety koledzy „po fachu” Deptacza postanowili się zemścić, i pech chciał, że w ich vendettę wplątał się także niejaki Dragodon. Gdy i z tych tarapatów udało się Lichotkowi wyjść obronną ręką (i znów uratować rodziców) okazało się, że już podążają za nimi następne.

Przy trzecim podejściu (Lichotek i czarodzidło) zło zaatakuje z najmniej oczekiwanej strony - i to chyba najgorszej z możliwych bo polityczno-prawnej. Nie ważne czy człowiek, czy czarodziej, jak się raz ktoś dostanie w imadło rzekomej sprawiedliwości, to wydostać się właściwie nie sposób. Boleśnie przekonują się o tym Lee i Sam Stubbsowie. Nasi bohaterowie zostają przesłuchani w związku z „Dragodonową aferą” przez Bractwo Czarodziejów, w którym podstępem władzę przejmują chciwi i podli czarownicy. Nie ważne czy Stubbsowie są winni czy nie – chodzi tylko o to by ich rozdzielić i uwięzić. W wyniku spisku Lichotek wraz z Matyldą trafiają do Kasztanowego Zamku, który okazuje się być labiryntem pułapką. Na szczęście mieszka w nim dosyć ekscentryczny włamywacz-czarnoKsiężnik, który ma dług wdzięczności wobec ojca Lichotka. Jak w kółko powtarza: Sam Stubbs mu „przechruścił”, dzięki niemu nie wylądował więc w więzieniu dla szumowin czarnoKsiężników. Poza tym Ignacjusz (bo tak ma nasz nowy przyjaciel na imię) zauroczył się Matyldą i zapałał ogromnym uczuciem do elektrycznej szczoteczki do zębów. Nie ma więc mowy by nie pomógł naszemu głównemu bohaterowi uporać się z zagrażającymi jego rodzinie kanaliami.

Lichotku i Dragodonie napiętą atmosferę i udzielające się dziecku poczucie zagrożenia rozładowywały przerysowani i karykaturalni wrogowie oraz Partacz. Jego typowo psi sposób postrzegania rzeczywistości i „śmierdzącego dzieciaka” był naprawdę zabawny. Nic jednak nie jest w stanie przebić „rozładowywacza” części trzeciej, czyli Igiego. Nie dość, że jak na czarnoKsiężnika przystało nie ma zbyt lotnego umysłu, przekręca wyrazy aż miło (i trzeba się nieco wysilić, by zrozumieć o co mu chodzi) i śmierdzi, to jego podejście do Matyldy jest niesamowite. Z jednej strony rozczula nas tuląc bobasa, z drugiej jego szczere przerażenie, że „TO zdechło”, gdy mała zasypia, zwala z nóg. Ta postać zdecydowanie wysunęła się na pierwszy plan i sprawiła, że Lichoteka i czarodzidło przeczytałam z wypiekami na twarzy - i to za jednym zamachem.

Przeżywając kolejną przygodę Lichotek nauczył się, że zło jest przewrotne i ma wiele twarzy. Bazyli Deptacz był po prostu na wskroś podła istotą, Dragodon do przyjemniaczków też nie należał, ale budził w czytelniku współczucie, pokazał bowiem, że motywacja do czynienia zła bywa różna. W trzeciej części okazało się, że oprócz typowych wcieleń, jak uroczy potwór Flegmin Wrzód (przeciwieństwo Robin Hooda), zło może się kamuflować i mieć dobroduszną, przyjazną twarz. Chłopiec odkrywa, że nie zawsze sympatyczni i pomocni ludzie są dobrzy, a śmierdzący i brzydcy, to podli nikczemnicy. Wniosek z tego taki, że nie wolno oceniać innych po pozorach - czarna chmurka nie zawsze zdradza niegodziwca – bo łatwo się pomylić.

Karty tej baśniowej powieści kipią od niespodziewanych zwrotów akcji i zbiegów okoliczności. Lichotek musi stawić czoła ożywionym stworom, gigantycznej zbroi, mściwym czarnoKsiężnikom i strażnikom Bractwa. Na dokładkę pilnuje jeszcze zadziornej i rezolutnej Matyldy i myśli za niezbyt lotnego Igiego Mękołę. Dynamika zdarzeń wymusza na nim podejmowanie szybkich decyzji: jego mózg pracuje więc na najwyższych obrotach. Nie sposób nie polubić chłopaka za jego odwagę, spryt i zdecydowanie. Najważniejsze: Oglivy przypomina dorosłym, że dla dzieci nie ma rzeczy niemożliwych i że ich pomysły mogą przynosić nieoczekiwane efekty - warto więc wziąć ich zdanie pod uwagę. 

Trudno się oprzeć aurze niesamowitości, która bije od trzech tomów przygód Lichotka. Każda część została napisana lekkim, łatwym w odbiorze językiem, suto okraszona humorem i po brzegi wypełniona dynamiczną akcją.Oglivy pokazał nam magiczny świat, zamieszkały przez wyraziste i ciekawe postacie. Co najważniejsze każda z nich została dopracowana i posiada swój własny niepowtarzalny charakter. Znalazło się tutaj też miejsce na złowrogi mrok i dreszcze - książki potrafią wzbudzić sporo skrajnych emocji. Szczerze mówiąc, szkoda, że trzecia część przygód Lichotka jest ostatnią. Chociaż końcowe zdania trzeciego tomu, dają pewną nadzieję na kontynuację.

P.S. Co do okładki mam takie same zastrzeżenia, jak do wydania tomu drugiego z 2006 roku: "I co do diaska z tą okładką? Czy ona miała być jakaś wodoodporna? Jeśli tak to chyba z równą skutecznością co flagowce Sony... W każdym razie w dotyku ta guma jest nieprzyjemna, ma ostre i raniące kanty (!), a wizualne też w sumie żaden szał.  Przypomina mi szkolne (brrrr) okładki do zeszytów. Mam nadzieje, że planowane wznowienie będzie miało „normalną” miękką oprawę."


Wartości edukacyjne
Przede wszystkim trzeba wierzyć w siebie, a wtedy świat nawet w najgorszych opałach nie wyda się taki zły. Poza tym nie należy oceniać innych po pozorach. Bo zło może się czaić za bardzo przyjazną maską.
6/6
Koszmarkowatość
Klasycznych elementów grozy tutaj nie znajdziemy wiele. Głównie przerazi nas bezsilność niewinnych ludzi, wobec fałszywej władzy.
3/6
Estetyka
Przykuwająca wzrok odblaskowa okładka, sugestywne szkice świetnie korespondujące z tekstem. Na minus „gumowatość” okładki
3/6
Pomysłowość
Za Igiego maksymalna liczna punktów J
6/6
Inne walory
Duża czcionka i niebanalny humor
5/6
Dostosowanie do wieku
Książka idealna na ucznia szkoły podstawowej. No i dla dorosłych.
 8+-100

Autor: Ian Ogilvy
Tytuł: Lichotek i czarodzidło
Tytuł oryginalny: Measle and The Mallockee
Tłumaczenie: Paweł Łopatka
Ilustracje: Chris Mould
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Wydanie: I
Rok wydania: 2006
Oprawa: miękka
Ilość stron: 317
Cena: 29,99 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz