Lichotek
Stubbs nie ma mamy ani taty. Ma za to prawnego opiekuna – klasyczną macochę w
postaci śmierdzącego (bo niedomytego), wrednego (taka natura) Bazylego
Deptacza. Ten nie dość, że ma naprawdę paskudny charakter (chociaż
zawsssssssze mówi prawdę) i nie najlepiej wygląda (nie owijajmy w bawełnę –
budzi odrazę), to jeszcze rozsmakował się w uprzykrzaniu Lichotkowi życia. Poniża
go, ogranicza i karmi odpadkami, w momencie, gdy sam na jego oczach zajada się pączkami i popija je
różową oranżadą. Nic dziwnego, że chłopiec jest wciąż głodny i marzy o sutym,
prawdziwym posiłku.
Jakby
tego było mało nasz bohater sypia na szmatach w kuchni, gdyż w jego sypialni
okna pomalowane są na czarno, łóżko przypomina trumnę, a w szafie znajdują się
dziwaczne ubrania, np. kurtka z trzema rękawami. Chłopiec
od dawna nie wziął także kąpieli – to co wypełnia wannę, gdy odkręci się kurek
jest tak paskudne, że lepiej z tym nie ryzykować. Nie tylko jego pokój i łazienka
są ohydne - cały dom jest upiorny, brzydki i opanowany przez insekty. Wszystko
śmierdzi tutaj pleśnią i niezidentyfikowanym czymś (lepiej nie wiedzieć, ani
nawet się nie domyślać, czym). Nie dziwi więc, że nawet ulica przy której stoi
dom jest opustoszała – działa on tak samo odpychająco na ludzi, jak i sam
Bazyli, który nie cierpi nikogo i którego również nikt nie cierpi. W mroku
ponurej rzeczywistości, w której
dzielnie trwa Lichotek, pali się jedno małe światełko: kolejka elektryczna.
Bazyli na strychu pieczołowicie buduje makietę miasteczka, której
najważniejszym elementem są tory i jeżdżące po nich najprawdziwsze, zabawkowe
pociągi! Bazyli bawi się nimi w najlepsze, gdy ma dobry humor pozwala nawet
chłopcu popatrzeć na własną przyjemność. Okrucieństwo do kwadratu. Lichotek
jednak nie narzeka, wie, że niczego to nie zmieni. Pewnego dnia, po wyjątkowo
niedobrym obiedzie wpada na pomysł, by pozbyć się Bazylego chociaż na chwilkę i
samemu pobawić się kolejką – dotknąć zakazanego owocu. Wysyła więc Opiekuna do
banku. Jego plan jest bardzo dziurawy: Bazyli przecież w końcu dowie się, że
nikt do niego nie dzwonił i wpadnie w furię, zobaczy także, że Lichotek dotykał
jego kolejki, a poza tym PRZECIEŻ jest niedziela – żaden bank w miasteczku nie
jest otwarty. Deptacz jest jednak bardzo chciwy (zarządza w końcu majątkiem
podopiecznego), daje się więc nabrać i wraz z towarzyszącą mu nieustannie czarną
chmurką wyrusza do miasteczka.
Jak
łatwo się domyślić wprowadzenie w życie planu przypieczętowuje los chłopca i po początkowym sukcesie, Lichotek zostaje
przyłapany na gorącym uczynku. Gniew odrażającego Bazylego sięga zenitu. Co
gorsza okazuje się, że jest on podłym czarnoKsiężnikiem. Za karę
zmniejsza chłopca i bez cienia litości nakazuje mu zamieszkać na makiecie pośród
sztucznych domków i figurek. Skazuje więc chłopca na jeszcze większą samotność.
Lichotek wie, że oprócz samotności i nudy, w świecie elektrycznej kolejki,
czeka go pewna śmierć: jeśli nie z głodu, to z łap strasznej
bestii – nietoperza zamieszkującego poddasze, który biorąc po uwagę jego obecny
rozmiar stanowi nie lada niebezpieczeństwo. Dzięki hojności, empatii i paczce
zwiędłych marchewek nasz nieborak szybko odkrywa, że w nowym miejscu nie jest
wcale sam. Wraz z nowymi przyjaciółmi, i świadomością, że komuś na nim jednak
zależy, stawia czoła i wielkiemu nietoperzowi i Bazylemu w karaluszej postaci.
A jak do tego wszystkiego dochodzi, kogo nasz bohater odnajduje na końcu swojej
przygody, co z tym wszystkim ma
wspólnego Meduza i oddech cuchnący jak stare trampki – musicie przekonać się
sami. Naprawdę warto!
Tolkien
pisał, że żeby baśń trafiała do najmłodszych, bohater powinien najpierw znaleźć
się w rozpaczliwym położeniu, a następnie się z niego wyzwolić. Taki
rozwój wypadków daje dziecku nadzieję, że i ono znajdzie wyjście ze swoich
rozpaczliwych sytuacji życiowych.
Lichotek zostaje stopniowo zdegradowany i przyjmuje swój los bez
sprzeciwu (jak Kopciuszek). Bazyli
ewidentnie chce pogrążyć chłopca: podkopuje jego poczucie własnej wartości,
odcina go od świata, skazuje na głód. Wmawia, że nie jest nic wart i nikomu na
nim nie zależy. Nic nie staje złu na
przeszkodzie w stworzeniu najeżonego
niebezpieczeństwami koszmaru. Lichotek jest mizerny i nie ma magicznych
mocy, zamiast tego jest bardzo bystry,
ma niesamowite pomysły i dzięki temu pokonuje czarnoksiężnika. Nie dziwmy się
jednak, że Bazylego spotkał taki a nie inny los. Chesterton uważał, że dzieci
są niewinne (no tutaj trochę przesadził) i kochają sprawiedliwość, dlatego
oczekują wyrazistej nagrody i kary na końcu opowieści. To nas dorosłych
przeraża sąd ostateczny, bo mając świadomość tego, jak omylnymi jesteśmy
istotami wolimy stawiać na przebaczenie. Dziecko ma głęboko zakorzenione
poczucie sprawiedliwości, aby zaznało pociechy światu musi zostać przywrócony
właściwy ład.
Świat
wykreowany przez pisarza (pamiętacie serialowego Świętego?? Tego, który
zastąpił Rogera Moore’a?? Nie żartuję, to on) jest niezwykły i straszny. Elementy
drastyczne i straszne nie przytłaczają jednak tekstu. Dzięki temu dziecku nie
grożą po lekturze koszmary – wszystko zostało tutaj odpowiednio wyważone. Dreszczyk,
emocje i napięcie jest, ale zostały one rozładowane przez zawarty w tekście
humor: Bazyli owszem ma czarne serce, ale ma także przetłuszczone, przylizane
włosy, karaluchy - na myśl o których nie jednego czytelnika ogarnia obrzydzenie
- nie dają się rozdeptać, a każdy zły czar można cofnąć. Poza tym wiemy, że
Lichotek jako główny bohater na pewno pokona swoje lęki i się uratuje.
Nasza
pociecha na pewno podczas lektury się nie znudzi. Przygoda Lichotka nie jest
monotonna, wciąż pojawiają się nowe zagrożenia i przeszkody do pokonania. Akcja
jest więc wartka i dynamiczna. Soczysty język, plastycznie
opisuje świat – nie mamy problemów z wyobrażeniem sobie wszystkiego, dopełniony
został przez oszczędne ale świetnie oddające tekst ilustracje. Młodszy
czytelnik z ochotą wkroczy do tej magicznej krainy, gdzie wszystko jest
możliwe. Uzyska tutaj nie tylko wiedzę o tym, jak ważni są przyjaciele, wspólne
działanie i wiara w siebie, ale zostanie
przeszkolony z wiedzy o poziomach. Z książki dowie się także – a to bardzo
przydatna informacja, wie o tym każde dziecko – po czym poznać czarnoKsiężnika:
po chmurce, która ciągle na niego pada.
Interaktywnie z Lichotkiem:
http://lichotek.wydawnictwoliterackie.pl/
Wartości edukacyjne
|
Przede wszystkim
trzeba wierzyć w siebie, a wtedy świat nawet w najgorszych opałach nie wyda
się taki zły. Warto mieć przyjaciół i docenić siłę wspólnego działania. A
także o odpowiedzialności i empatii.
|
6/6
|
Koszmarkowatość
|
Drastyczne i straszne
elementy równoważone są w tekście przez humor.
|
5/6
|
Estetyka
|
Przykuwająca wzrok
odblaskowa okładka, sugestywne szkice świetnie korespondujące z tekstem.
|
4/6
|
Pomysłowość
|
Powrót do klasycznych
baśni w których sieroty prześladowane są przez swoich opiekunów.
|
5/6
|
Inne walory
|
Duża czcionka i
niebanalny humor
|
5/6
|
Dostosowanie do wieku
|
Książka idealna na
ucznia szkoły podstawowej. No i dla dorosłych.
|
8+-100
|
Autor: Ian Oglivy
Tytuł: Lichotek i CzarnoKsiężnik
Tytuł oryginalny: Measle and The Wrathmonk
Tłumaczenie: Paweł Łopatka
Ilustracje: Chris Mould
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2015
Oprawa: miękka
Ilość stron: 205
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz