Amos Oz
to jeden z najwybitniejszych izraelskich pisarzy. Nie bez powodu: ja jestem
zachwycona wielowymiarowością i metaforycznością jego opowieści. Nagle
w głębi lasu, to baśń skierowana nie tylko do młodszego czytelnika lecz do
czytelnika w każdym wieku – takiego, który chce słuchać, ma otwarte umysł i
serce. Autor bowiem udowadnia swoim tekstem, że rzeczywistością jest nie
tylko to, co widzi oko, słyszy ucho i czego można dotknąć ręką, ale także to, co
pozostaje ukryte przed okiem i dotykiem, a ujawnia się czasami, tylko na
chwilę, temu, kto umie uważnie słuchać uszami ducha i dotykać palcami myśli.
Strach
przed nocą, strach przed lasem, strach przed przeszłością, strach przez prawdą
– strach, to uczucie które stale towarzyszy mieszkańcom wioski. Wiele
lat temu doszło tutaj bowiem do dziwnego zdarzenia: pewnej nocy wszystkie
zwierzęta zniknęły. Wiadomo tylko tyle, że winny temu jest demon Nehi. Dorośli
jednak od czasu do czasu, cicho przyznają, że to poniekąd także ich wina. Zaraz
jednak zmieniają zdanie i uparcie twierdzą, że zwierząt nigdy w wiosce nie
było. W ogóle nie istnieją! To wymysły nauczycielki, która nie ma męża, bo nikt
jej nie chciał i się jej od tego poprzewracało w głowie! Drwiną i szyderstwem
zagłuszają prawdę. Mati i Maja są inni, czują jednak, że coś tu jest nie tak,
że rodzice nie mówią im wszystkiego. Utwierdza ich w tym pewne odkrycie,
którego dokonują na jednym ze spacerów. Postanawiają wyruszyć więc do lasu i
zbadać sprawę, nie chcą dłużej żyć w kłamstwie i w lęku.