piątek, 4 marca 2016

Jeśli nie słuchasz mateczki, nie dostaniesz bułeczki… - "Miodunka"

Nie wiem czy znacie makabreski Bohdana Butenko. Dziś jego twórczość wydaje się odbiorcy dosyć śmieszna, jeśli jednak wyobrazimy sobie, że czytano ilustrowane przez niego wierszyki dzieciom, to ciarki przechodzą po plecach. To z czym spotykamy się w Wesołej gromadce nawet dla nieprzewrażliwionych matek wyda się zbyt brutalne (chociaż może się mylę). Za przykład niech posłuży historia nieszczęsnego Julka. Otóż Julek lubił ssać kciuki. Mama mając już tego dosyć postraszyła chłopca, że jeśli nie przestanie to przyjdzie krawiec i nożycami odetnie mu paluchy. Oczywiście Julek nie wytrzymał i jego kciuki szybko znów wylądowały w buzi. I chociaż dorośli często rzucają słowa na wiatr, to tym razem mama mówiła prawdę. Nie trzeba było długo czekać, aby z hukiem do mieszkania wpadł krawiec i „uciachał” palce przerażonemu chłopcu: Julek w krzyk a krawiec rzecze: - Tak z nieposłuszeństwa leczę. Mama zadowolona z takiego obrotu sprawy w nagrodę daje krawcowi ciasteczka, a biedny, okaleczony chłopiec obchodzi się smakiem: Płacze Julek żal niebodze. A paluszki na podłodze. Nie wiem jak wasze wrażenia, ale  po wysłuchaniu takiej historii moje palce raczej już nigdy nie powędrowałyby w stronę buzi…. Gdy będziecie przyglądać się ilustracjom sporządzonym do tej historii, zwrócicie uwagę na elementy przeznaczone tylko dla dorosłych (żeby też coś mieli z czytania). Bez obaw, dzieci zawartych w nich aluzji nie zrozumiały - trzeba jednak przyznać, że wraz z treścią i puentą zbudowały one dosyć śmiałą całość.   

Także Khoa Le w swoich książeczkach dla dzieci straszy konsekwencjami niewłaściwych zachowań. Nie jest jednak tak okrutna jak Butenko. Jej bohaterów owszem również spotykają srogie kary za nieposłuszeństwo: a to ocean łez (Beksa, tekst TUTAJ), a to chcące się zaprzyjaźnić gigantyczne zarazki (Szymek brudas, tekst TUTAJ), a to drzewo, które wyrosło na głowie (Potraganiec, tekst TUTAJ) – ale w jej magicznym świecie nie ma rzeczy nieodwracalnych, dlatego dzieci zawsze dostają drugą szansę i nikt ich trwale nie okalecza.


Kolejna z książeczek tej wietnamskiej autorki opowiada nam o Miodunce. Dziewczynka o tym wdzięcznym imieniu, to nie mityczny Ikar ani baśniowa żona Sinobrodego – podobnie więc jak i inni bohaterowie bajek Khoa Le zostanie ocalona. W tej historii jest jednak coś szczególnego, co czyni ją nietypową, co spowodowało, że szczególnie zwróciłam na nią uwagę. Jest wyjątkowo upalny dzień, a Miodunka wbrew przestrogom mamy porzuca kapelusz na trawniku przed domem. Zmęczona zabawą zasypia w lesie. I wtedy dzieje się tragedia - dziewczynka rozpuszcza się (!) i pozostaje po niej tylko złota kałuża miodu. W związku z tarapatami w których znalazła się dziewczynka i ratunek jest nietypowy. Mama zbiera córkę do dzbanka, dodaje jajek, proszku do pieczenia i z ciasta formuje ją na nowo.

Do tej pory bohaterowie bajek Khoa Le popadali w tarapaty, z których owszem nie byli wstanie wydostać się bez pomocy, jednak nie zostawali pozbawieni możliwości funkcjonowania. To co przytrafiło się dziewczynce jest inne: trudno przypuszczać, że dziewczynka stając się kałużą może wieść jakiekolwiek życie. Pozbawiona możliwości ruchu, mowy – możemy tylko sobie wyobrażać, co może sobie myśleć. Autorka w Miodunce przekroczyła więc pewną granicę i wzbudziła tym w czytelniku niepokój. Oczywiście niepokój podskórny, nieoczywisty – zatuszowany żywymi, wesołymi obrazami. Na ilustracjach tragedia dziewczynki jest po prostu przepiękna. Słoneczny dzień, wkoło kwiaty, i wszędzie motyle, setki barwnych motyli, które hipnotyzują czytelnika tańcząc w powietrzu. Przypuszczam, że takie zestawienie – wydarzenia i ich tło - było celowym zabiegiem, który miał odwrócić uwagę małego czytelnika od powagi sytuacji.

Od czasu nieszczęsnego wypadku Miodunka już zawsze chodzi w kapeluszu. Oczywiście. Zastanowiło mnie jednak jedno: dlaczego jest to kapelusz z czekolady i żelków? Dlatego, że nosi go dziewczynka ulepiona ciasta? Ewidentnie treść tej prostej bajki jest głębsza niż pozostałych – bardziej odrealniona, symboliczna i jest w niej coś nieuchwytnego. W każdym razie we mnie treść książeczki wywołała zakłopotanie i niepewność. I nawet symbolizujące przeobrażenie motyle – Miodunka jest „nową”, grzeczną i dojrzalszą dziewczynką – nie są w stanie zatrzeć tego wrażenia.


Dzieci nie słuchają rodziców z różnych powodów: bo chcą być panami własnego losu i decydować same o sobie, bo sądzą, że im wszystko wolno i nie wierzą, że cokolwiek może im tak naprawdę zagrozić. Niestety niejednokrotnie, takim postępowaniem nieświadomie ściągają na siebie niebezpieczeństwo. Rodzice na takie sytuacje zostali jednak uzbrojeni w arsenał pomocy pedagogicznych, dzięki którym przełamują opór. Seria Khoa Le sprawdza się w tej roli wyśmienicie. Jeżeli chodzi o Miodunkę,  to ma ona wydźwięk uniwersalny i można użyć jej jako ostrzeżenia: spójrz co przytrafia się niegrzecznym dzieciom, które nie słuchają rodziców. Opowieść o Miodunce można oczywiście potraktować także bardziej dosłownie i czytać ją z dziećmi latem, gdy noszenie kapelusza jest koniecznością. Oby tylko milusińscy nie zapragnęli żelkowo-czekoladowego okrycia głowy i z premedytacją nie wystawiali się na słońce…

Wartości edukacyjne

Przekaz czytelny: słuchaj rodziców, bo twoje nieposłuszeństwo może być opłakane w skutkach. Możesz już nigdy nie mieć szans na to by się bawić.
6/6
Koszmarkowatość
Sposób ratowania Miodunki (i w ogóle to, że się rozpuściła) we mnie budzą niepokój.
3/6
Estetyka
Jak w całej serii – rewelacyjne, barwne i wyraziste ilustracje.
6/6
Pomysłowość


Jak dla mnie najciekawsza część serii, najbardziej zaskakująca.

4/6
Inne walory
Twarda okładka – wydanie w 3D
3/6
Przystosowanie do wieku
Solidna okładka przetrwa wiele, a obrazki skupią uwagę.
Od 4 do 6 lat


A na dokładkę historia Julka: 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz