O ile
dobrze pamiętamy Lichotek był sierotą. I to taką trochę „nie tego”. Bo kto to
widział, żeby sierocie wytykać, że śmierdzi, nie myje włosów i ścina sterczące
kłaki kuchennym nożem? Owszem bohater mieszka w koszmarnych
warunkach, jest podle traktowany przez prawnego opiekuna, ale okrzyk trwogi,
który ciśnie się na usta w związku z tą sytuacją, zostaje przez te jego tłuste
i sterczące włosy, skutecznie stłumiony. Nie mamy więc tutaj do czynienia z
żadną apoteozą cierpienia: jest strasznie i nieprzyjemnie, ale nie do końca
poważnie, ponieważ gdy czytamy o Lichotku, cały majestat związany z rolą ofiary
gdzieś pryska.
poniedziałek, 26 października 2015
wtorek, 13 października 2015
Karaluchy pod…lokomotywy - "Lichotek i CzarnoKsiężnik"
Lichotek
Stubbs nie ma mamy ani taty. Ma za to prawnego opiekuna – klasyczną macochę w
postaci śmierdzącego (bo niedomytego), wrednego (taka natura) Bazylego
Deptacza. Ten nie dość, że ma naprawdę paskudny charakter (chociaż
zawsssssssze mówi prawdę) i nie najlepiej wygląda (nie owijajmy w bawełnę –
budzi odrazę), to jeszcze rozsmakował się w uprzykrzaniu Lichotkowi życia. Poniża
go, ogranicza i karmi odpadkami, w momencie, gdy sam na jego oczach zajada się pączkami i popija je
różową oranżadą. Nic dziwnego, że chłopiec jest wciąż głodny i marzy o sutym,
prawdziwym posiłku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)