Zielona Sowa |
Książka
napisana przez samego Odyna Rudobrodego, to prawdziwa gratka dla fanów wikingów
i ich surowego stylu życia. Przed sobą mam właśnie trzecią
już część przygód młodego Vulgara, który chce zostać - nikim innym - tylko
Prawdziwym Wikingiem. Niestety nie za bardzo ma się od kogo bycia Prawdziwym
Wikingiem nauczyć. Mieszka bowiem w wiosce o wdzięcznej nazwie Porycze, w
której grabieżczo – łupieżczej tradycji nikt nie kultywuje. Nie ma więc się
czemu dziwić, że Vulgar i jego przyjaciele byli przekonani, że do sławetnego
grabienia potrzebne są...grabie. Tata naszego głównego bohatera, Harald, pełni
niezbyt poważaną funkcję czyściciela toalet, nie jest więc dla syna wzorem,
który ten chciały naśladować. Helga, mama Vulgara, to mistrzyni zapasów z
morsem, czyli najsilniejsza z kobiet Porycza. Niestety chłopiec często odczuwa
jej siłę na własnej skórze, gdy ta przerywa jego piękne sny o sławie,
wyrzucając go z łóżka na zimną posadzkę. Najczęściej Vulgar nie ma ochoty
budzić się i wstawać, gdy trzeba pójść szkoły, co jest zupełnie naturalne w
jego wieku. Dagmar Imbecyl, miejscowy nauczyciel, nie uczy przyszłych wikingów
- w odczuciu chłopca - niczego przydatnego. Gdy okazuje się więc, że nauczyciel
zaniemógł i w jego zastępstwie lekcje poprowadzi Otto Miażdżygnat, wiking z
prawdziwego zdarzenia, chłopiec nie posiada się z radości.
Nie
łudźmy się jednak, nie od dziś wiadomo, że szkoła to najprawdziwszy z
prawdziwych i najstraszniejszy na świecie horror, bez względu na to z jakim
nastawieniem się do niej pójdzie i jaki nauczyciel będzie prowadził lekcje. W
rankingach na najkoszmarniejsze szkoły, te dla wikingów biją wszystkie inne na
głowę. Uczniom, na dalekiej, mroźnej północy, pod czujnym i brutalnym okiem
ekscentrycznego Otto, grozi bowiem: podpalenie włosów, siniaki od parowania
ciosów i lodowate prysznice. Ale to jeszcze nic, w ramach zajęć odbywają się
jeszcze pojedynki na miecze i identyfikowanie zwierząt – czyli potencjalnego
zagrożenia – poprzez wnikliwie badanie odchodów. Ukoronowaniem szkolnych zmagań
jest noc w "terenie". To jest dopiero szkoła! Niech po tej lekturze
jeszcze jakiś uczeń zacznie narzekać na swoje lekcje…
Tydzień
nauki, w którym z dnia na dzień entuzjazm Vulgara maleje, zakończony zostaje
wspomnianą już weekendową wycieczką. Otto zabiera młodzież na coś,
co można by określić biwakiem. Uczniowie, jak na survival przystało: piją rosę
z trawy i zajadają się oślizgłymi pomrowami – tak, to te ślimaki bez skorupek
-, a zamiast poduszek mają kamienie. Hitem staje się opowiedziana przez
Vulgara, straszna historia o trollu ludojadzie. Niewinna z pozoru opowieść
wywołuje nieoczekiwane i komiczne sutki. Jakie? Musicie przeczytać sami.
Zdradzę tylko, że wywołują spore emocje i porządnie elektryzują. W każdym razie
troll ludojad i towarzyszące wycieczce wydarzenia na pewno przejdą do historii
Porycza, jako taka wikingowa miejska legenda.
Wesołe i
wciągające perypetie małego wikinga są skonstruowane w sam raz dla
"szkolnego" czytacza, który doceni wartką akcję, krótkie dialogi i
dużą czcionkę. Taki młodszy też znajdzie w nich coś dla siebie:
zadowoli się zabawnymi ilustracjami. Co ciekawe, książka nie jest skierowana
tylko i wyłącznie do chłopców. Do szkoły wikingów uczęszcza przecież także
księżniczka Freja, która w niczym nie ustępuje kolegom i niejednemu daje
popalić. Charakterek ma bowiem godzien twardej kobiety północy.
Nie jest
to zbytnio pedagogiczna książka - skoro zachęca do żonglowania kupą łosia – ale
nie została też zupełnie pozbawiona przesłania. Okazuje
się, że nie ma ludzi, którzy nie boją się niczego. To tylko ich poza. Kolejna
prawda dotyczy tego, że najstraszniejsze jest to, co sobie wyobrażamy. To
wyobraźnia bowiem najczęściej tworzy i podsyca nasze lęki.
Wartości edukacyjne
|
Mimo
swojej niepedagogiczności, niesie z sobą prawdę o tym, że tylko kłamcy i
pozerzy twierdzą, że niczego.
|
3/6
|
Koszmarkowatość
|
Jeśli ktoś
nie lubi szkoły, zawsze może się pocieszyć tym, że inne dzieci mają gorzej.
Klasycznego w swojej wymowie straszenia w tej książeczce nie ma.
|
2/6
|
Estetyka
|
Eleganckie,
wyrafinowany i prosty przekaz bazujący na kontrastach.
|
4/6
|
Pomysłowość
|
Dalekie
echa Jak wytresować smoka? Tylko bez smoka i z naciskiem na
szkołę.
|
2/6
|
Inne walory
|
Przybliża
rodzicowi świat widziany oczami dziecka.
|
3/6
|
Dostosowanie do wieku
|
Dla
młodszych (około 6 lat) rozbrajające ilustracje, dla starszych przystępny
tekst napisany sporą czcionką.
|
6-12 lat
|
Tekst ukazał się w ramach coniedzielnego cyklu "Małe potworki" na Okiem na Horror
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz