O czym chcę wam dziś
opowiedzieć? O zatopionym w mroku i strachu miasteczku, wysokiej górze, na
czubku której stoi straszny zamek, i o ukrytym w jego przepastnych lochach
laboratorium szalonego naukowca. Ten oczywiście, jak przystało na genialnego wariata
od dawna nie widział się z grzebieniem – tym bardziej z fryzjerem - i ma obłęd
w oczach. Opowiem wam jeszcze o tym, że małe dziewczynki są straszniejsze od
najstraszniejszych potworów, a wściekła tłuszcza zawsze uzbrojona jest w widły
i pochodnie. Opowiem wam też o tym, co to znaczy tęsknić i dostać od losu
najwspanialszy prezent świata: NAJLEPSIEJSZEGO przyjaciela.
Jak łatwo się domyśliliście, Guy
Bass stworzył kolejną książkę o potworach. Pokazał je jednak z nieco innej
perspektywy. Głównym bohaterem jego opowieści jest twór szalonego naukowca,
czyli – mały bo mały i tak naprawdę niezbyt straszny – Pacynek. Prawdopodobnie
profesor Erasmus poskładał go z różnych gałganków. Wskazuje na to jego
angielska nazwa Stitch Head i twarzyczka ozdobiona licznymi szwami. Naszemu
bohaterowi przyszło mieszkać w górującym nad miejscowością, o intrygującej
nazwie Pierdziszewo, Zamku Straszydło. Jak sama nazwa miejscowości sugeruje -
leży ono raczej na peryferiach Czegoś niż w Tego Czegoś Centrum. Nasz bohater
wiedzie smutne i samotne niby-życie, pośród sobie podobnych stworów. Szalony
naukowiec, który go ożywił, nie poprzestał bowiem na jednym eksperymencie. W
wyniku jego nieustannej „pracy”, zamek aż roi się od dziwacznych, pokracznych i
ohydnych tworów, takich jak: kuro-pies, czaszka z mackami i metalowymi
kończynami, czaszka napędzana parą, sześcionożny ślimak… Jak to często w tego
typu historiach bywa, potworem okazuje się jednak ktoś zupełnie inny niż istota
określana mianem „potwora”. Zazwyczaj jest nim z pozoru zwyczajny, przeciętny
człowiek - taki sam, jakich setki mijają nas codziennie na ulicy. Tak jest i
tym razem, najgorszy koszmar mieszkańców zamku ziścił się w postaci szefa cyrku
Święchosława Świrr-Szukalskiego. Człowiek ów, myśląc kieszenią, wabi i
mami Pacynka obietnicami, że stanie się wspaniałą i niezapomnianą atrakcją jego
cyrku dziwów. Pacynek niestety daje się złapać na ten haczyk. To jednak nie
koniec zła, które czyni Święchosław – porywa także dziewczynkę o imieniu
Arabella i knuje intrygę w wyniku której wściekła tłuszcza z Pierdziszewa
zaatakuje zamek...
Dlaczego Pacynek dał się podejść przebiegłemu Święchosławowi? Główny bohater
czuje się porzucony i zapomniany. Jako pierwszy twór swego mistrza chciałby
odgrywać w jego życiu jakąś ważną rolę. Chciałby by wynalazca o nim pamiętał.
Chroni go nieustannie, powstrzymując mordercze zapędy jego wynalazków. Z nikim
jednak nie zawiera bliższej znajomości. Każdy z potworów ma go po prostu za
dobrego ducha zamku. Do czasu… Do czasu, gdy jeden z uratowanych przez niego
stworów postawia się z nim zaprzyjaźnić. Żadne odmowy do niego nie docierają.
Żywiołowe i kipiące niespożytą energią trójręczne (każda łapka z odzysku)
monstrum, posiadające na dodatek bardzo miłe i pogodne usposobienie,
postanawia za wszelką cenę pomóc Pacynkowi.
Jak łatwo zauważyć akcja tej opowiastki rozgrywa się na dwóch płaszczyznach.
Następuje tutaj znamienne zderzenie tego, co dzieje się wewnątrz z tym, co
zewnętrzne. Zderzenie to jest nieuniknione i nie da się przed nim uciekać w
nieskończoność. Pacynek musi się o tym przekonać i to w nieco dramatycznych
okolicznościach. Okazuje się, że nie dość, że ma przyjaciół, to jeszcze On o nim
pamięta. Gdy to sobie uświadamia, wreszcie jest gotowy na to, by zacząć żyć
pełnią życia i przestać trwać w odrętwieniu. Jego relacja z Erasmusem
przypomina tę mającą miejsce między rodzicem a dzieckiem, zwłaszcza w sytuacji,
gdy dziecko zaczyna czuć się odrzucone, bo mama/tata przestaje mu poświęcać
całą uwagę. Bajka ta w mądry i przewrotny sposób pokazuje dzieciom, że rodzice
nie zapominają. Relacja z nimi po prostu musi ulec rozluźnieniu, by dziecko
zbudowało nowe więzi, zdobyło nowe kompetencje społeczne i zaczęło żyć po
swojemu.
Książka mimo całej straszności i
rubasznego poczucia humoru niesie w sobie jeszcze inne prawdy. Dziecko dowie
się z niej, że jeśli czegoś się chce, to trzeba działać i wziąć po prostu
sprawy we własne ręce. Nawet te, pozszywane z przypadkowych skrawków. Guy Bass
pokazał to zestawiając skrajnie różne postawy (niby-)życiowe Pacynka i jego
przyjaciela, bezimiennego Stwora: pierwszy biernie czeka, drugi to wulkan
energii zawsze gotowy do działania. Mały czytelnik uświadamia sobie również, że
potwory mimo strasznego wyglądu mogą mieć bardzo miłe usposobienie, a
wyglądający „normalnie” człowiek karmiący nas gładkimi słówkami, może być zły
do szpiku kości. Dlatego nie warto oceniać nikogo po wyglądzie ani ufać pięknym
słówkom.
Zachwyciło mnie tempo, z jakim czyta się tę książkę: akcja pędzi jak szalona,
miałam wrażenie, że nawet, gdy bohaterowie pozornie stoją w miejscu, to ta
nadal pędzi na łeb na szyję z głośnym wrzaskiem. Tekst eksploduje nie tylko
dynamiką, ale również poczuciem humoru, które pełne jest gier słownych i mniej
lub bardziej niewybrednych żarcików. Dzięki nim, ukazany w te historii strach i
potworności stają się bardziej przystępne, tracą złowrogi wyraz, stając się
karykaturalne i śmieszne.
Na szczególną uwagę zasługuje także wygląd książki. Dopieszczona w najmniejszym
calu po prostu zachwyca. Wystylizowana została na mroczną, starą księgę,
odnalezioną w kufrze prababci. Czarno-białe ilustracje Pete Willimasona po
prostu hipnotyzują. Zwłaszcza stworzone przez niego cudaczne szkarady -
pokazane w pełnej krasie, ale i z przymrużeniem oka. Nie brakuje tu nawet
przyjaznej dla samodzielnego czytania, nie męczącej oczu czcionki.
Wartości edukacyjne
|
Wypływają naturalnie z treści, że nie należy
oceniać innych po pozorach i nie można zakładać z góry, że coś się nie uda,
zwłaszcza, gdy się nawet nie spróbowało.
|
4/6
|
Koszmarkowatość
|
Tu mamy do czynienia z wyższym poziomem wtajemniczenia: paskudne paskudy i mózgi w słoikach. |
5/6
|
Estetyka
|
Rewelacyjnie dopieszczony detal na każdziusieńkiej
stronie, dodatkowo wystylizowanie całości na starą, mroczną (i
nadpaloną?) oraz księgę duża czcionka – hipnotyzujący efekt, także dla
dorosłego czytelnika.
|
6/6
|
Pomysłowość
|
Motyw szalonego naukowca i jego dzieła elektryzują
ludzkość od wieków.
|
3/6
|
Inne walory
|
Groteskowość,
przerysowanie, poczucie humoru.
|
4/6
|
Dostosowanie do wieku
|
Jeżeli to nie jest pierwsza lektura z potworami w
roli głównej to 7-10 jak najbardziej pasuje, zwłaszcza trafione jest nieco
rubaszne poczucie humoru
|
7-10 lat |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz