Nat
wymarzył sobie szczeniaczka. A od czego są dziadkowie, jeśli nie od
rozpieszczania wnuków i spełniania ich zachcianek? Mick,
dosyć ekscentryczny, wiekowy hippis, postawił więc sobie za punkt honoru, że
spełni pragnienie chłopca. Niestety oglądany przez nich pies - którego, nie
ukrywajmy, dotychczasowy właściciel w podejrzany sposób próbuje się pozbyć -
nie jest ani młodziutki, ani ładny, ani słodki. To białe, wyleniałe, cuchnące i
nieproporcjonalne psisko, któremu daleko do puchatej kuleczki. Przypominający
bardziej białego wilka niż psa stwór ma jednak coś bardzo szczególnego w
spojrzeniu, coś co powoduje, że Nat nie ma wątpliwości, że właśnie jego chce
zabrać do domu. I chociaż reszta rodziny nie podziela pewności chłopca, Woody
trafia pod dach Carverów.
Tak
naprawdę, pies miał wynagrodzić trochę Natowi przykrości, których doznał
całkiem sporo w ostatnim czasie. Jego ojciec – Evan – wynalazca
ustrojstw niepotrzebnych, a nawet niebezpiecznych - czmychnął do Francji, gdy
okazało się, że zaciągnął długi u nieodpowiednich osób. Chcąc pozostać w jednym
kawałku postanowił ukryć się (i nieco zarobić) w Cyrku Iluzji Półmroku,
prowadzonym przez jego ojca Johna. Póki problemy Evana trochę nie przycichną,
jego żona Judy (zajadła ekolożka) wraz z snem przeprowadza się do rodziców do Temple
Gurney. W nowym miejscu ma być spokojnie, zacisznie i sielsko. Szybciutko
jednak okazuje się, że wbrew pozorom nie jest to wcale taka zwyczajna i
bezpieczna okolica. Na dokładkę zamieszkują ją tajemnicze istoty. A Woody jest oczywiście
jedną z nich.
Między wilko-pso-chłopcem
i Natem nawiązuje się głęboka przyjaźń. A wiadomo przyjaciół nie pozostawia się
w biedzie. Gdy okazuje się, że na „małego” wilkena (bo takowym
stworzeniem jest nasz biały wilk) polują niebezpieczni i bezlitośni bandyci,
Nat dzielnie stawia czoła niebezpieczeństwom. A jest z czym walczyć: w
pobliskim lesie znajduje się tajne laboratorium rządowe, w którym doktor
Gabriel Gruber próbuje stworzyć niepokonanych żołnierzy. To stamtąd pewna dobra
dusza w porę, bo gdy był jeszcze bardzo malutki, wykradła Woody’ego. Jego
pobratymcy niestety nie mieli tyle szczęścia, nikt ich nie uratował. Nasz
dzielny wilken nie wie nawet, czy w wyniku szalonych eksperymentów Grubera nie
pozostał ostatnim ze swojego gatunku… Podły naukowiec nie działa oczywiście
sam, na usługach ma okrutne wilkołaki, które tropią naszych bohaterów bez
wytchnienia. Gdy w końcu obaj wpadają w jego paskudne łapska wydaje się, że nic
ich nie może już uratować. Nat i Woody rozdzieleni i zamknięci w swoich celach
tracą nadzieję. Nie potrzebnie jednak: kawaleria (i to jaka!) pędzi już z
odsieczą!
Codzienna,
zwyczajna rzeczywistość przeplata się tutaj z magią. W powieści Di Toft oba
światy istnieją obok siebie i nawzajem przenikają. Nic
więc dziwnego, że obok pary ekscentrycznych dziadków, żołnierzy nie do końca w
stanie spoczynku i jarmarków odnajdujemy tutaj także nawiedzony las, czarownice,
podróże w czasie, telepatię i wilkołaki. Mimo dużego nagromadzenia, większość z
tych elementów została jednak w tekście ledwie zarysowana – mam nadzieję, że
zostaną bardziej wyeksponowane w kolejnych dwóch tomach. Postacie wykreowane
przez Di Toft są wyraziste i nie trzeba się specjalnie głowić nad tym, kto jest
dobry a kto zły. Nawet Ci źli (ale tak nie do końca), którzy przechodzą na
dobrą stronę, od początku wydają się czytelnikowi sympatyczniejsi od tych
całkowicie złych. Dlatego od Scale’a
odrzuca nas już od pierwszego spotkania, ale Braciom Spaghetti chętnie dajemy
drugą szansę.
Oprócz
jasnego przesłania o tym, że dobro zawsze zwycięża (nawet jeśli ktoś ma go w
sobie niewiele) w książce odnajdujemy także inne wartości. Relacje
Nata i Woody’ego oparte są na lojalności, obaj również nie cofną się przed
niczym, gdy w grę wchodzi dobro kumpla. Ich
przykład pokazuje, że przyjaciół nie szuka się na siłę - gdy ktoś ma nas
polubić, to takimi jakimi jesteśmy. Trzeba przyznać, że Nat do tej pory nie
miał zbyt wielkiego „powodzenia”. Jest nieco wycofanym chłopcem, który woli
spędzić czas z książką niż w towarzystwie kolegów, a to nie przysparza mu
popularności. Stał się więc łatwym celem dla kilku miejscowych łobuzów. Oczywiście
Woody staje w obronie Nata i – niestety - jeszcze bardziej pogarsza jego
sytuację: zamiast odstraszyć prześladowców, zachęca ich bowiem do większych
podłości. Na szczęście, zgodnie z bajkową logiką, i oni nie pozostaną długo
bezkarni.
Opowieść
o wilkenie wypełnia głównie wartka akcja
– bohaterowie muszą podejmować decyzje jeszcze zanim zdążą cokolwiek pomyśleć.
Niestety autorce nie udało się utrzymać tempa – środek powieści wyraźnie
zwalnia, odsłaniając wszystkie
mankamenty niedoszlifowanego jeszcze warsztatu. Dziwią mnie więc śmiałe
porównania opowieści autorstwa Di Toft do Harrego Pottera, który jest przecież baśnią
wielowymiarową i wielopoziomową. Wilken
zdecydowanie nie ma takich ambicji. To lekka, rozrywkowa lektura zbudowana z
kilku sprawdzonych i wyświechtanych schematów, w której nie doszukamy się
jakiejś większej głębi. Nie odnajdziemy tutaj również grozy charakterystycznej
dla twórczości Rowling czy mistrza Gaimana. Owszem pojawia się kilka
makabrycznych opisów, ale szybciutko są one złagodzone dowcipem. To żart bowiem
nie groza jest głównym budulcem tekstu.
Jeżeli chodzi o okładkę, to Wydawnictwo
Bukowy Las strzeliło w dziesiątkę. Intrygujący, trójwymiarowy obrazek
przedstawiający przekształcającego się wilkena bardzo skutecznie przykuwa wzrok.
Trudno się oprzeć.
Wartości edukacyjne
|
Przede wszystkim: dobro zawsze zwycięża. Poza
tym o przyjaźni, lojalności i odwadze.
|
3/6
|
Koszmarkowatość
|
Kilka makabrycznych opisów poczynań doktora
Grubera i zawartości jego słojów. Mnie najbardziej zmroziła krew w żyłach
scena w której jeden z prześladowców Nata strzela do Woody’ego. Dziecko z
bronią wymierzoną w bezbronne zwierzę to przerażająca wizja.
|
2/6
|
Estetyka
|
Trójwymiarowy obrazek na okładce rekompensuje
brak ilustracji. Spora czcionka ułatwia czytanie młodszym.
|
4/6
|
Pomysłowość
|
Wilken, czyli taki odwrotny wilkołak to
dosyć oryginalny pomysł. Nie zmienia to jednak faktu, że wilkołaki się ostatnio
nieco „przejadły”.
|
4/6
|
Inne walory
|
Mnóstwo żartów sytuacyjnych, dowcipne dialogi.
|
4/6
|
Przystosowanie do wieku
|
Książka jest zbyt długa (i nie ma w niej ilustracji)
dla młodszych dzieci. Wydaje się być również nico zbyt infantylna dla
12-13latków dla których jest przeznaczona. Główni bohaterowie mają po 13 lat,
ale zachowują się jakby mieli po
10.
|
Od 10 do 12
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz