Nie wiem czy znacie makabreski
Bohdana Butenko. Dziś jego twórczość wydaje się odbiorcy dosyć śmieszna, jeśli
jednak wyobrazimy sobie, że czytano ilustrowane przez niego wierszyki dzieciom, to ciarki
przechodzą po plecach. To z czym spotykamy się w Wesołej gromadce nawet dla nieprzewrażliwionych matek wyda się zbyt brutalne (chociaż
może się mylę). Za przykład niech posłuży historia nieszczęsnego Julka. Otóż
Julek lubił ssać kciuki. Mama mając już tego dosyć postraszyła chłopca, że
jeśli nie przestanie to przyjdzie krawiec i nożycami odetnie mu paluchy.
Oczywiście Julek nie wytrzymał i jego kciuki szybko znów wylądowały w buzi. I
chociaż dorośli często rzucają słowa na wiatr, to tym razem mama mówiła prawdę.
Nie trzeba było długo czekać, aby z hukiem do mieszkania wpadł krawiec i
„uciachał” palce przerażonemu chłopcu: Julek
w krzyk a krawiec rzecze: - Tak z nieposłuszeństwa leczę. Mama zadowolona z
takiego obrotu sprawy w nagrodę daje krawcowi ciasteczka, a biedny, okaleczony
chłopiec obchodzi się smakiem: Płacze
Julek żal niebodze. A paluszki na podłodze. Nie wiem jak wasze wrażenia,
ale po wysłuchaniu takiej historii moje palce raczej już nigdy nie
powędrowałyby w stronę buzi…. Gdy będziecie przyglądać się ilustracjom sporządzonym
do tej historii, zwrócicie uwagę na elementy przeznaczone tylko dla dorosłych
(żeby też coś mieli z czytania). Bez obaw, dzieci zawartych w nich aluzji nie
zrozumiały - trzeba jednak przyznać, że wraz z treścią i puentą zbudowały one
dosyć śmiałą całość.
Także Khoa Le w swoich
książeczkach dla dzieci straszy konsekwencjami niewłaściwych zachowań. Nie jest jednak tak okrutna jak Butenko. Jej bohaterów owszem
również spotykają srogie kary za nieposłuszeństwo: a to ocean łez (Beksa,
tekst TUTAJ),
a to chcące się zaprzyjaźnić gigantyczne zarazki (Szymek brudas, tekst TUTAJ),
a to drzewo, które wyrosło na głowie (Potraganiec, tekst TUTAJ)
– ale w jej magicznym świecie nie ma rzeczy nieodwracalnych, dlatego dzieci
zawsze dostają drugą szansę i nikt ich trwale nie okalecza.